15 października obchodzony jest Międzynarodowy Dzień Dziecka Utraconego, w Polsce podobno już od 15 lat. Wydawałoby się, że to szmat czasu i społeczeństwo jest już świadome, uwrażliwione, wyrozumiałe i wspierające…Bynajmniej! Ja dotąd w rozmowach z kobietami, często słyszę ich wypowiedzi, że o tym się prawie nie mówi, że poronienia, strata dziecka to ogromny temat tabu, że nikt nie potrafi o tym rozmawiać.
Osobiście też mam takie doświadczenie. Dopiero gdy sama zaczęłam mówić o stracie swojej drugiej córeczki, z czasem okazało się, że mam w swoim otoczeniu osoby, które również – wprawdzie nie w takim wymiarze lub na innym etapie ciąży– doświadczyły straty dziecka. Sama największe emocjonalne wsparcie otrzymałam od przyjaciółki, która straciła swoje pierwsze dziecko w 13tc. Niektórzy nie mówili nic, inni mnie unikali, niektórzy mówili: „To jest tak trudne, że brak mi słów, nie wiem, co powiedzieć”… Reakcje były przeróżne, niektóre bardzo bolesne dla mnie, ale to temat na osobny wpis. Teraz to do mnie odzywają się dziewczyny/kobiety z rodziny, znajomych, które doświadczają straty. Czy jest to poronienie, czy jest to wiadomość o wadzie letalnej dziecka, które noszą…I mimo że to trudne, cieszę się, że się odzywają, bo wiem, że to ważne móc o tym z kimś porozmawiać. Bez pustych pocieszeń. Bez porad. Bez bagatelizowania. Bez moralizowania, bez potoku niepotrzebnych słów. Dzięki temu, że o swojej stracie informowałam świat (co dla niektórych było obciążające), teraz ze świata płyną do mnie informacje o stratach dzieci na różnych etapach ciąży, z różnych przyczyn. I ja wiem, jak BARDZO częsta jest to sytuacja. Dramat dla rodziców. Dla mamy, dla taty, może dla innych członków rodziny – choć z tym bywa różnie. Co więcej – to zostaje na zawsze. W sercu, we wspomnieniach, w przeżyciach i – co często mówią mamy rodzące tzw. tęczowe dzieci, czyli narodzone po stracie poprzedniego – niejako wraca przy okazji kolejnego porodu. Jest obecne. Niekiedy jako upamiętnienie, a niekiedy jako ciężar, który nadal ciąży…Warto zaopiekować każdą stratę, niezależnie od etapu ciąży czy porodu, czy dalszego okresu, kiedy się ona dokonała. Bo żałobę przeżywa się po śmierci dziecka w każdym wieku, także w początkowych tygodniach ciąży.
Dziś zatrzymuję się nad tymi wszystkimi historiami, które opowiadane są w czasie przeszłym. „To był synek…To była córeczka… Byłam w ciąży… Miałam dziecko…Urodziło się…Zmarło…”. Zatrzymuję się nad każdą historią z osobna. Tą, którą usłyszałam w całości, tą, o której ktoś tylko wspomniał w kilku słowach, tą niewypowiedzianą, ujawnioną krótkim skinięciem głowy, że też miała miejsce. Zatrzymuję się i pochylam nad każdą i każdym z Was. I chcę Wam powiedzieć, że jestem z Wami. Choćby myślami, choćby na odległość, ale jestem. I wierzę głęboko, że te dzieci też z Wami są. To w wymiarze teologicznym, ale kto się w tym nie odnajduje, niech zostanie ze słowami mojej kilkuletniej chrześnicy, która w rozmowie z moją starszą córą genialnie i bardzo dojrzale ujęła to słowami „Ona pozostanie na zawsze w Waszych sercach”.